EPIZOD
VII
- Wstydzisz się mnie? - zapytał spoglądając prosto w moje oczy,
doprowadzając do motylków w brzuchu.
Nie odpowiedziałam. Bo co mogłam mu odpowiedzieć? Że boję się
tego, co planuje albo po prostu jego samego i dlatego nie potrafię
nawiązać z nim normalnej rozmowy.
- Spójrz na mnie. Widzę, że jest coś nie tak. Chyba, że czegoś
się boisz.
- Tak. Boję się tej twojej zmiany, rozumiesz? Nie chcę w żadnym
wypadku być twoją zabawką, bo to po prostu mnie nie kręci... Nie
kręci mnie to tak jak twoje dziewczyny. Nie wiem dlaczego jesteś
taki.. miły, skoro kilka dni temu mnie zaatakowałeś.
- Nadal będziesz mi to wypominać? Byłem zły.
- To dlatego musiałeś się wyżywać na mnie?
- Przepraszam. - mruknął ledwo słyszalnie. Spuścił swój wzrok i
wyglądał tak, jakby w swojej głowie prowadził jakąś wojnę.
Wojnę myśli. Po krótkiej kłótni, kto zapłaci w restauracji
postanowił zawieźć mnie w kolejne miejsce, które nie jest moim
domem. Przez chwilę błąkaliśmy się między tak samo
wyglądającymi kamienicami, aż znaleźliśmy się w pożądanym
miejscu. Budynek z czerwonej cegły nie wyglądał na nowy. Do
środka prowadziły czarne, zdobione drzwi przez które następnie
przeszliśmy by znaleźć się w środku.
- To mój dom. Właściwie mieszkanie. Zapraszam. - powiedział
obojętnym tonem. Niepewnie weszłam do salonu, gdzie było naprawdę
przytulnie i czysto jak na chłopaka w liceum i gangu. W centrum
stała czarna kanapa ze skóry, a przed nią stolik w większości
wykonany ze szkła. Przy ścianach stały dębowe meble, które
pasowały do reszty wyposażenia pokoju. Chłopak stanął przede
mną i na jego twarz wdarł się krzywy uśmieszek. Patrzył na mnie
przez kilkanaście sekund, aż w końcu się odezwał.
- Wypijesz coś? Mam do zaproponowania głównie alkohol, ale niestety
nie masz skończonych 18 lat, dlatego.. mam jeszcze sok
pomarańczowy. - podrapał się po karku, a następnie odgarnął
moje włosy spadające na czoło.
- Skąd masz takie informacje, że nie mam skończonych osiemnastu
lat? - uśmiechnęłam się, choć walczyłam z tym.
- Twoje konta na serwisach społecznościowych dają mi dużo
informacji. Na przykład Twitter. Jestem wkurzający i nawet
przystojny? - natychmiastowo zarumieniłam się, przypominając
sobie o wpisach na jego temat. Nie mam wątpliwości, że on mnie
śledzi nawet w sieci.
- Zamknij się. - obróciłam się cicho chichocząc. Przycisnął
mnie do ściany z tym samym krzywym uśmiechem.
- Czy ja powiedziałam, że mi się podobasz? Nie. Podnieca Cię to
jak ktoś mówi o Tobie, że jesteś atrakcyjny, tak?
Pokiwał głową śmiejąc się.
- No to wybacz, nie chcę sprawiać, żebyś potem musiał się
masturbować się, bo skłamałam.
- Oh kochanie. I tak będę to robić. Jesteś taka seksowna. Nawet
nie wiesz, o czym myślę teraz.
- Domyślam się. Ale gdybyś mógł mnie puścić.. - przycisnął
swoje krocze do mojego nieco głośniej oddychając.
- Twoja skóra jest taka miękka, twoje usta takie czerwone i duże.
Nie zdajesz sobie z tego sprawy jak bardzo mogłabyś mi sprawić
przyjemność nimi.
- Co do kurwy? - warknęłam, patrząc na rozpalonego Louisa, który
nie dość, że się do mnie przytulał to jeszcze nade mną
górował. Nadszedł czas, kiedy po prostu odpuścił. Udał się do
kuchni, wlewając wcześniej wspomniany sok pomarańczowy. Ja jednak
tworzyłam kolejne problemy, które nikomu nie były potrzebne. Nie
rozumiem, dlaczego tak ciężko mi pojąć, że chce pokazać mi
swoje prawdziwe „ja”. Bywałam łatwowierna i tym razem nie
chciałam cierpieć. Starałam się brać go na dystans. Mimo wszystko wolałam być uważna i sto razy
pomyśleć zanim coś zrobię. Ta relacja między
nami to czysta przyjaźń i nie miałam większych zastrzeżeń,
oprócz tego, że jest napalony i zboczony.
- Jeśli chcesz to chodź do salonu. - wskazał ręką na
pomieszczenie z czarną sofą, któremu już się przyglądałam.
Podążyłam za chłopakiem i dość nieśmiale zajęłam miejsce
obok niego, zastanawiając się nad tematem do rozmowy. Widziałam,
że jego stan emocjonalny się zmienił, także wolałam nie
zabierać głosu.
- Ciężko uwierzyć, że nie jestem taki zły,
co? - zaśmiał się nerwowo.
- Nie. To, że jesteś dobry już wiem. Po prostu myślę nad wieloma
sprawami.. Przepraszam, ale jestem cholernie nudna. Nikt nie potrafi
ze mną porozmawiać, bawić się.
- Nie jesteś nudna, lecz tajemnicza. Tak bym to ujął, a to akurat
jest dobre. O wielu dziewczynach mógłbym się dowiedzieć
wszystkiego, a Tobie wiem tylko to, co powiedziałaś mi sama.
Tajemniczość jest sexy. - mrugnął do mnie.
- Dzięki. Nie potrafię być szalona, wiesz? Chyba tylko przy moich
przyjaciółkach czuję się swobodnie, a przy innych.. Zamykam się
w sobie i boję się, że kiedyś nikt nie będzie miał ze mną
kontaktu, że zniknę.
- Dla świata jesteś tylko malutkim człowieczkiem, ale dla kogoś
możesz być całym światem i dla tej osoby nigdy nie znikniesz. Ja
nie pozwolę Ci zniknąć. To znaczy.. Ta osoba. - przyłapałam się
na uśmiechu. - No wiesz. - czyżby Louis się zawstydził?
- Nie wiem czy kiedykolwiek pojawi się na mojej drodze taka osoba,
wiesz Lou?
- Wydaje mi się, że ta osoba już jest, ale nie znasz jej i zamiarów
jakie ma wobec Ciebie. Nie możesz odpychać od siebie ludzi.
Niektórym warto zaufać.
- Masz rację. Jesteś taki mądry. - spojrzałam na niego i wtedy
dopiero do mnie doszło, że mówił o sobie. Jemu bałam się
zaufać. To właśnie jego się bałam. To właśnie on nie pozwoli
mi zniknąć. Czułam się z jednej strony tak zawstydzona, a z
drugiej tak dobrze. Tak dobrze tylko i wyłącznie z nim. Motyle w
moim brzuchu wariowały, a ja nie potrafiłam nad tym zapanować.
Każde jego słowo powtarzałam w moich myślach jak mantrę. Każde
jego spojrzenie zwalało mnie z nóg. Każdy dotyk był czymś
anielskim. Nie chciałam tego przerywać, bo dzięki temu odrywałam
się od szarej rzeczywistości. Czułam, że latam kilkadziesiąt
metrów nad ziemią. Ścienny zegar wskazywał już 2 nad ranem.
Z ogromną niechęcią odkleiłam się od gorącego ciała
Tomlinsona, który z ogromnym zainteresowaniem oglądał Spongeboba.
Zaśmiałam się głośno.
- Widzę, że ktoś bardzo lubi oglądać bajki.
- Odezwała się.. Wcale tego nie oglądałaś. - powiedział z
prześmiewczym tonem.
- Oglądałam to, bo Ty to oglądałeś. - chłopak rzucił się na
mnie, przyciskając mnie do sofy. Patrzył na mnie przez kilkanaście
sekund, aż zaczął łaskotać. Zaczęłam rzucać się i krzyczeć,
ponieważ nienawidziłam tego. Szatyn śmiał się ze mnie przez
dłuższą chwilę i przestał mnie torturować.
- Jezu.. Czy Ty jesteś taka serio delikatna? To takie.. fajne.
- Co? Ja nie jestem delikatna. Nie znasz mnie tak dobrze. Jeszcze nie
raz Ci udowodnię.
- Mam nadzieję, że w łóżku. - zaczął zanosić śmiechem, czego
nie skomentowałam, tylko pokręciłam głową z dezaprobatą.
"Dla świata jesteś tylko malutkim człowieczkiem, ale dla kogoś możesz być całym światem i dla tej osoby nigdy nie znikniesz. Ja nie pozwolę Ci zniknąć. To znaczy.. Ta osoba." Kocham to zdanie. To opowiadanie jest cudowne. Czekam na następny <3 /@calledmecrazy
OdpowiedzUsuńkocham to *-*
OdpowiedzUsuńczekqm na kolejny :)
@doma1d
Świetny rozdział...! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie...! <3
Czekam na następny... :*
Cudo
OdpowiedzUsuń