piątek, 25 lipca 2014

Epizod V

EPIZOD V

Soundtrack (klik) 

Obudziłam się z myślą, że już następnego dnia miałam iść na bal. Tak, wspaniale. Po dość krótkim czasie, zdecydowałam się, że pójdę z Joshem. Zdecydowałam, to akurat dobre. Nie miałam innego wyboru, ale cóż... Byłam przyzwyczajona. Uszykowałam się do szkoły i jak zwykle, pojechałam autobusem. Na szkolnych korytarzach nie mijałam szatyna, co mogłam uznać, za jakiś sukces. Dzień bez niego – dzień bez problemów. Właśnie w szkole postanowiłam zaprosić przyjaciółki na noc, żebyśmy spędziły trochę czasu. Brakowało mi ich sprzed kilku miesięcy. Totalnie nie wiedziałam, co im odbija. Każdego dnia zostawiały mnie samą, nie mówiąc nawet gdzie idą. Obrażały się, każdego obgadywały. Nie wiem, kto je zamienił, ale znajdę tą osobę, nawet jeślibym miała przebyć cały świat! Tylko, że to wszystko zaczęło się dziać od czasu, gdy poznałam Louisa. Czy one o czymś wiedziały?
- Macie podwyższone zachowanie. - powiadomiła wszystkich nauczycielka, ucząca języka angielskiego. - To znaczy, osoby, które brały udział w przygotowaniach sali. - kobieta jakby mówiła sama do siebie. Nikt jej nie odpowiadał, nie zadawał pytań, a ta jednak rozgadywała się na błahe, nikogo nie interesujące tematy. - A ten Tomlinson, to do której klasy chodzi? - zapytała. Gdy usłyszałam to nazwisko, to dosłownie podskoczyłam. Nagle przypomniał mi się obrazek, sprzed kilkunastu zaledwie godzin, gdy ten przygwoździł mnie do ściany. On nawet nie, a może i zdawał sobie z tego sprawę, że mógł robić ze mną, co chciał. No dobra, może nie wszystko. Wystarczyło, żeby powiedział, że mam być cicho, a ja byłabym posłuszna. Nie mogłam na to nic poradzić, że był o wiele wyższy i silniejszy, a ja wręcz przeciwnie. - 2 c. - odezwał się ktoś. Po kilku minutach usłyszałam szepty dwóch dziewczyn z mojej klasy.
- Tomlinson jest całkiem dobry.. Ostatnia noc była gorąca. Dziwię się, że chciało mi się przyjść do szkoły.
- Wohoho! Całkiem dobry? Ty chyba nie wiesz, co mówisz. Jest zajebisty w te klocki. - słuchałam tych przechwalanek z otwartą buzią. Jeśli to miała być prawda, to wolałam uważać na niego. Ktoś poruszył moim krzesłem. Obróciłam się.
- Chlo. Podobno Lou ma ochotę na Ciebie. Nie upieraj się, bo będzie niegrzeczny. - poruszyła brwiami czarnulka o imieniu Carmen. Dziewczyna była jedną z najbardziej puszczalskich w całym liceum. Lubili ją tylko goście, którym udało się z nią uprawiać sex. Podobno nie było ciężko do tego doprowadzić, także..
- Huh? Zamknij się. Nie zamierzam słuchać tego. - odparłam stanowczo.
- Ja bym się cieszyła na twoim miejscu. Nikt nie chce Cię kijem tknąć, a Tommo akurat tak. Tylko, że nie kijem. - zaśmiała się.
- Jeśli tak bardzo pragniesz tego, żeby ktoś Cię zerżnął, to idź do niego i się ode mnie odpieprz. - uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Żebyś wiedziała, że to właśnie zrobię. Pewnie będziesz żałować.. będziesz zazdrosna.
- O co? O niego? Nie bój się. Pasujecie do siebie. Ty jesteś dziwką, a on dziwkarzem. Idealnie.
- Suka! - syknęła czarnowłosa, odrzucając swoje włosy na bok. - Odwdzięczę się za to. - tym razem ja się zaśmiałam. Tyłkiem świata nie zdobędziesz, Carmen – pomyślałam. Siedziałam sztywno do końca lekcji. Niby w tracie tej 'wymiany zdań' nie przejęłam się słowami dziewczyny, jednak po chwili dotarło do mnie, że nikt nie chce cię kijem tknąć.. To była prawda. Bolesna prawda. Coraz bardziej robiło mi się przykro. Przykro? Nie, cholernie smutno. Nie potrafiłam sobie tego uświadomić, do tej chwili. Będziesz zazdrosna – chyba tak. Nie wiem.. To naprawdę dziwne uczucie, gdy kogoś boisz się, a jednocześnie masz wrażenie, jakby ta osoba znaczyła dla ciebie coś więcej.. Zbyt łatwo się zakochuje albo po prostu jestem głupia.
- Jeszcze tylko francuski, geografia.. - wyliczałam – i koniec.. - oparłam się o ścianę, czekając na Dianę. Dziewczyna jak zwykle nie pojawiała się, gdyż pewnie kręciła ze swoim crushem – Mattem. Nie widziałam w nim nic specjalnego, ale każdy ma inny gust. Może jednak był interesujący?
- O 18 jesteśmy u Ciebie. - powiedziały równo dziewczyny i rozeszłyśmy się w swoje strony. Strasznie obawiałam się tej nocki, bo mogło dojść do kolejnej kłótni, która nie jest nikomu potrzebna. Nie chciałam wysłuchiwać wymówek. Nie chciałam być pouczana. Nie chciałam opowiadać im całej chorej historii.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Hope i Diana po chwili znalazły się w moim domu z dwoma dużymi torbami. Następnie podążyły za mną do mojego pokoju.
- Jutro bal.. - powiadomiła wszystkich zgromadzonych w pokoju blondynka. - i.. w co się ubieracie? - zapytała z błyskiem w oczach. Tak, moda to był jej konik. Zawsze podążała za tym, co pojawiło się na rynku i było ją na to stać. Diana wyciągnęła z torby czarną sukienkę, która sięgała mniej więcej do kolan. Miała duże rozcięcie na plecach. - Ja idę w tej. Śliczna, prawda?
- Pewnie. Później przymierzysz. A ty Hope?
- Ja mam białą sukienkę. Jest krótka i rozkloszowana, a rękawy ma wykonane z koronki. No to została nam Chlo.
- Problem w tym, że ja nawet nie zastanawiałam się na tym, co włożę na siebie, na ten nieszczęsny bal.. - dziewczyny spojrzały na mnie z przerażeniem.
- Zdajesz sobie z tego sprawę, że bal jest jutro?
- No tak. Ciągle mówisz o tym Hope.. Nie mam pojęcia. - miałam cały czas spuszczoną głowę, jak małe dziecko, które miało dostać kazanie za to, że się źle zachowało. - Sprawdź w szafie. Może coś znajdziesz... Brunetka mnie posłuchała. Stanęła obok wielkiej dębowej szafy, by za chwilę poszukać w niej czegoś odpowiedniego. Przez kilka minut przesuwała wieszaki, wyciągała kolejne ciuchy. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. - Idź to założyć. - podała mi wieszak z sukienką w kolorze kremowym, którą miałam na weselu mojej kuzynki. Miałam ją na sobie tylko ten jeden raz. Podążyłam posłusznie do łazienki i włożyłam ją na siebie. Przeszłam kilka razy po pomieszczeniu i naprawdę nie wyglądało to tak tragicznie, jak mi się wydawało. Podkreślała moją nienaganną talię i również była rozkloszowana. - Uwaga, wchodzę! - krzyknęłam, stojąc za drzwami.
- I jak? - stanęłam na środku mojego pokoju, czekając na komentarze.
- Jest super! Nawet nie wiedziałam, że masz takie ubrania. Naprawdę dobrze ta tobie leży. Podoba mi się. - odetchnęłam. Poszło to bez żadnych komplikacji. Cały wieczór, noc i ranek minęły bardzo dobrze. Oczekiwałam tylko tego, by ten dzień minął. O tak. Marzyłam o tym..
                             ________________________________________________

- Z kim idziesz na ten bal? Nie chcę Ci prawić żadnego kazania, ale uważaj tam na siebie. Nie pij niczego, nie pal.. Naprawdę. Słyszałam o tym, co tu się dzieje. I.. - mama spojrzała na mnie ze zakłopotaniem – zabezpieczajcie się, gdyby miało do czegoś dojść między Tobą, a Louisem.
- Co? Jakim Louisem? Zabezpieczać? Posłuchaj mnie. Nie jestem z żadnym Louisem, po drugie idę z Josh'em, który jest moim znajomym. Po trzecie nie będę się zabezpieczać, bo nic takiego nie robię. Nie uprawiam seksu. Nie bój się o to.. - powiedziałam jednym tchem. Ona naprawdę myślała, że ja i Tomlinson.. że my.. Nie! To nie mogło mi się pomieścić w głowie. Gdyby ona dowiedziała się kim on jest, na pewno nie gadałaby o nim 24 godziny na dobę. - Idę się przebrać i w ogóle..   

____

Cześć :) 
Miałam przerwę, jeśli chodzi o bloga, ponieważ mam problemy z Internetem (limity).
Czułabym się zaszczycona, jeśli osoby, które czytają to ff, dawały komentarze, ponieważ mogę wtedy mieć pewność, że mam po co to pisać. Chciałabym przyjąć zasadę "Czytasz - Komentujesz".
Dziękuję za 1,450 wyświetleń! Jesteście niesamowici! ♥
Love ya,
Daria