wtorek, 27 maja 2014

Epizod III

EPIZOD III

Soundtrack

„Martwimy się o Ciebie” - odczytałam wiadomość od Diany. No chociaż ktoś się o mnie martwi – pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie, odkładając telefon na półkę. To był ostatni dzień, w którym mogłam jeszcze sobie odpocząć. Choć zdawałam sobie sprawę z tego, że zawalam szkołę..
Obróciłam się i wtuliłam w moją poduszkę, czując unoszący się zapach lawendy. Za oknem świeciło słońce, lecz w radiu mówiono o wichurze. Starałam się odrzucić od siebie wszelkie złe myśli. 
Coraz częściej w moich myślach pojawiał się chłopak, który niedawno podwiózł mnie do domu. On był naprawdę inny niż reszta. Dziwny. Ostatni raz widziałam go w ten pechowy dzień...
Z drugiej strony nie chciałam go widywać po tym, co zobaczył. Było mi wstyd, ale przecież to nie
moja wina. Zastanawiałam się, dlaczego tam był. Czego oczekiwał?
- Śpisz jeszcze? - usłyszałam głos mojej mamy. - Masz gościa! - pomyślałam, że to pewnie któraś z dziewczyn, więc nawet nie ruszyłam z łóżka. Chód po schodach nie należał do dziewczyny, ponieważ wydawał się inny, taki ciężki. Nie wiem jak to określić. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę.. - powiedziałam zaspanym głosem. Gdy drzwi lekko się uchyliły, zauważyłam znajomą postać. Od razu w oczy rzuciły mi się niebieskie tęczówki i malinowe usta. Fryzura wyglądała, jak dopiero po przebudzeniu. W oczy rzuciły mi się także znajome czerwone spodnie.. On tu jest! Louis, tu jest!
- Cześć. - odrzekł subtelnie. Tak po prostu sobie przyszedł, tak? Spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Co.. Co Ty tu robisz? Skąd wiesz, że nie ma mnie w szkole?! - zakryłam się lekko kołdrą. Wyobraziłam sobie, jak mogłam wyglądać. Rozczochrane włosy, zarumieniona, z wieloma defektami twarz bez makijażu, a to właśnie on zakrywał moje „niedoskonałości”. Mój wygląd to jednak nic takiego, w porównaniu do tego, że jakiś gangster jest w moim pokoju. On mógł być chory psychicznie i tak po prostu mnie zastrzelić. Nie uwierzę w to, że ten człowiek ma dobre serce. Słyszałam wiele różnych opowieści na temat mafii etc. Może przez przypadek wpakowałam się w coś, o czym jeszcze nie wiem?
- Zapytaj się swoich przyjaciółek. - uśmiechnął się zadziornie. - Po prostu chciałem z Tobą chwilę pogadać w szkole, ale nigdzie Cię nie widziałem. No i wydusiłem to od nich. Wydusiłem - to dobre określenie. Twarde sztuki, no.. - 
- Nic im nie zrobiłeś, prawda? - popatrzyłam na niego podejrzliwie. 
- Nie.. Nie musiałem.. - puścił oczko.
- To znaczy?
- To moja słodka tajemnica, skarbie. - skrzywiłam się. Nie lubiłam, jak ktoś tak mówi, zwłaszcza ktoś obcy. Jednak z ust Tomlinsona zabrzmiało to jeszcze gorzej. Obrzydliwe.
- Co? Ale skąd Ty tu się wziąłeś? Dlaczego moja mama Ciebie tutaj wpuściła?
- Mam dar przekonywania. Powiedziałem, że przyjaźnimy się. Fajnie tutaj masz..
- Aha.. Okej? - popatrzyłam na niego. - To się może przebiorę? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam. Chłopak rozsiadł się w fotelu, który stał niedaleko łóżka. Pobiegłam w szlafroku do łazienki, mijając mamę, która piła kawę.
- To twój chłopak? - zapytała z radością w głosie.
- Nie.. Nie! To mój przyjaciel.. Tak, przyjaciel.
- No też mi tak powiedział, ale nigdy mi o nim nie wspominałaś.
- Znamy się od niedawna. - uśmiechnęłam się sztucznie, tak, że śmierdziało tym na odległość. Widziałam, że była nim oczarowana. - Idę się przebrać.. - westchnęłam. Szybkość światła? To nic w porównaniu do mojego ubierania się. Włożyłam na siebie ciemne jeasny i biały podkoszulek z nadrukiem. Włosy rozpuściłam, umyłam zęby. Cicho weszłam po schodach i znalazłam się w pokoju. Szatyn trzymał w rękach ramkę ze zdjęciem. Uśmiechał się. Jednak gdy zauważył mnie, od razu ją odłożył jakby zaczęła parzyć.
- Kto to? - zapytał, wskazując na zdjęcie.
- Nikt ważny. Dla mnie nie istnieje.. - burknęłam.
- Nie istnieje? Mogę się dowiedzieć? Bo jeśli nie.. - nie dokończył.
- Mój ojciec.. - odparłam ze złością. Jedna samotna łza popłynęła po moim czerwonym ze złości policzku.
- Ja.. ja nie chciałem. - położył mi rękę na ramieniu. - Ej mała, nie płacz.. - spodobało mi się to określenie. Odetchnęłam głęboko i stanęłam naprzeciwko chłopaka.
- Już dobrze.. To czym chciałeś rozmawiać?
- O tym, co się stało. Chcę Ci pomóc. Dlatego szukałem Cię w szkole, bo też kiedyś byłem w takiej sytuacji. Oh, wiem, że jestem dziwny, że narzucam się, że jakiś obcy chłopak Ciebie dręczy..
- Dzięki, ale już jej nie potrzebuję. - niebieskooki przyjrzał mi się.
- Na pewno? Nie jestem pewny, czy mówisz to szczerze, czy chcesz się mnie pozbyć. Ale wiesz, że i tak się mnie nie pozbędziesz? Będziesz prosić Boga, żebym zniknął. Ja jednak tutaj pozostanę. Przydasz mi się. - odrzucił moje włosy za ramię. - Może nie będziesz moją kartą przetargową, ale.. przydasz mi się..
- O czym ty mówisz? Dobrze się czujesz? - przerażenie i strach pojawiło się na mojej twarzy. - Że ja niby mam Ci się do czegoś przydać? - tysiące pytań pojawiło się w mojej głowie. Jednak zamilkłam. Tak po prostu zamilkłam, zamiast się sprzeciwić. Jestem żałosna. Miałam rację, co do tego, że jest dziwny. Nikt się nie mylił mówiąc, że osoby będące w gangu zachowują się, jakby każdy człowiek i każda rzecz należała do nich. A gdy się sprzeciwisz, w ramach prezentu dostajesz kulkę w łeb. Miałam uczucie, jakby moje serce było podłączone do głośników i byłoby je słychać na całe miasto. Wszędzie było słychać ten przyspieszony rytm.
- Boisz się mnie? - zapytał z obojętnością w głosie.
- A powinnam?
- Wydaje mi się, że tak. - uśmiechnął się pod nosem i zaczął stukać swoimi palcami w biurko. - Jeśli tak nie jest, myślę, że w najbliższym czasie powinno się to diametralnie zmienić - zapadła chwilowa cisza - Wszyscy się mnie boją. Twoje koleżanki, koledzy, nauczyciele, sąsiedzi... - wysyczał przez zęby niczym prawdziwy wąż. - Wszyscy, Chlo, wszyscy bez wyjątku. Po twojej minie widzę, że ty chyba też, choć mogę się mylić. - ogarnęła nas denerwująca cisza. Z jednej strony chciałam, żeby był cicho i przestał mi opowiadać, kto się go boi, a z drugiej strony chciałam by się odezwał. Przyglądał mi się, jakby chciał zapamiętać każdy odsłonięty kawałek skóry, moją mimikę twarzy. - Co najlepsze, mogę tu tak po prostu wchodzić. Mogę do Ciebie przychodzić w nocy.. Obserwować Cię. - wyszeptał mi do ucha - Fajnie, co nie? - przełknęłam głośno ślinę i usłyszałam głos Emily, która uratowała mnie, choć jednocześnie wcale mi nie pomogła, wpuszczając oto tego stalkera do domu. Gdy znaleźliśmy się w salonie, rozpoczęła się rozmowa. Oczywiście pojawiały się pytania, typu: „gdzie mieszkasz?”, „skąd się znacie i od jak dawna?” etc., a na połowę tych pytań trzeba było wymyślać odpowiedzi. On wydawał się taki milutki, lecz niestety prawda jest inna. Mama oczywiście chłonęła jego wypowiedzi jak gąbka. Nie dziwiło jej to, że nigdy się nie spotykaliśmy, że nie opowiadałam jej o nim. - Mieszkałem w Cardiff, a później w San Diego. Los przywiódł mnie tutaj, do Cambridge. - powiedział. Nie wspominał o rodzinie.. O nikim. Wydawało mi się, jakby wziął się z materii. Z niczego.  Nagle pojawił się w szkole i był. Nie słyszałam by ktokolwiek mówił coś o jakimś Louisie, nowym członku gangu. A to był u nas gorący temat.
- Mam nadzieję, że kiedyś wpadniesz na obiad. Ja i Chloe będziemy oczekiwać twoich odwiedzin. Jesteś uroczym chłopakiem i masz takie maniery.. Że tacy chłopcy jeszcze istnieją, nieprawdaż córeczko? - zapytała, wpatrując się w Tomlinsona. Mruknęłam prawdopodobnie potwierdzając, rzucając okrutnym spojrzeniem na chłopaka. Jakoś szczególnie nie interesowała mnie ta rozmowa. Po pewnym czasie wyłączyłam się.
- Pani też jest urocza. - odparł. - I Chloe również. Jest naprawdę miła. Pomogła mi się zaklimatyzować w szkole. Nie znam wielu takich dziewczyn, jak ona. Szkoda, że dopiero co się poznaliśmy. - opowiadał, przy czym zaczęłam się czerwienić. Mam pewność- jestem jego ofiarą, a wszyscy wokół nie widzą tego, co się dzieje.   

2 komentarze:

  1. mrau mrau
    Fajnie <3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z poprzedniczką :D Czekam na więcej :33

    OdpowiedzUsuń

Liczę na komentarz :) x